Nie wiem, dla ilu z Was pisarstwo iberoamerykańskie stało się integralną częścią duchowego dojrzewania.
Dla ilu nazwisko G.G.Marqueza – ikoną najbardziej tłumionych pokładów podświadomości…
Ilu wreszcie książki argentyńskiego pisarza porwało swą tajemniczą głębią i zaprowadziło w zakamarki lęków i naszego ludzkiego strachu…
Wiem za to, że mnie, nastolatkę, która dojrzewała u schyłku komunizmu, jedna książka rozpaliła do żywego.
,,Sto lat samotności”. Sto lat myślenia o miłości, rodzinie, spełnieniu, czasie.
Sto lat dorastania do samoświadomości.
W jednym z opisów powieści
https://literia.pl/ksiazka-sto-lat-samotnosci-978-83-287-1318-5
czytamy:
,,Miała to być pierwsza powieść Gabriela Garcíi Marqueza. Dzięki swym dziadkom znał od dziecka historię Macondo i dzieje rodziny Buendía, prześladowanej fatum kazirodztwa. Świat, w którym rzeczy nadzwyczajne miały wymiar szarej codzienności, zwyczajność zaś przyjmowana była jak zjawisko nadprzyrodzone; świat bez czasu, gdzie wiele rzeczy nie miało jeszcze nazw, był też jego światem. Potrzebował aż dwudziestu lat, by wreszcie spisać te rodzinne opowieści z całym dobrodziejstwem i przekleństwem odniesień biblijnych, baśniowych, literackich, politycznych; uświadomił nam, że plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi.”
To oczywiste ustalenia.
Magia zaczyna się zaś tam, gdy książka przemawia do nas motywami.
Samotność. Czytając powieść jako nastolatka, widziałam z przerażeniem, że można być samotnym wśród miliona ludzi, w relacjach międzyludzkich, w ułomnościach, na które czasami nie mamy wpływu. Pułkownik Aureliano Buendia był w stanie mnie przerazić nieumiejętnością nawiązania bliższych relacji z kimkolwiek, a José Arcadio Drugi poruszyć do żywego swym opuszczeniem. To była najlepsza lekcja empatii, jaką dały mi książki.
Magiczny realizm. Jak wniebowstąpienie Pięknej Remedios, przepowiednie w pergaminach Melquíadesa, lewitacja ojca Nicanora, pojawianie się zmarłych i niezwykłe wynalazki przywożone przez Cyganów (magnes, lupa, lód, latający dywan) idą w parze z historią wielopokoleniowej rodziny, mógł oddać tylko pisarz wielkiego formatu. Marquez uczył mnie i rozpalał do czerwoności, a więc znalazł metodę, by wciągnąć czytelnika do swojego świata na wiele długich lat. Od tamtego czasu minęło wiele lat, a ja wciąż chłonę zdania o historii związku między Amarantą Urszulą i jej siostrzeńcem Aurelianem Babilonią, którzy nie wiedzą, że są krewnymi, ponieważ Fernanda del Carpio, babka Aureliana, ukryła prawdę na temat ich pochodzenia.
Czy mamy do końca wpływ na swój los?
I z tych wzruszeń najsilniejsze, najgłębsze, najbardziej uniwersalne to …doświadczenie magii CZASU.
CZASU, który ma nad nami panowanie.
CZASU, który wiąże pokolenia, ale także je dzieli.
CZASU, który w końcu jest pierwszoplanowym bohaterem tej niezwykłej powieści.
Pamiętam długie spacery alejkami mojego miasta, gdy w duchu powtarzałam jak mantrę najlepsze narracyjne kawałki tej książki.
Dziękuję Ci, pisarzu mojego dorastania.